wtorek, 11 czerwca 2013

Rozdział 4







__________________________________



- I tylko tyle? Odprowadził bez słowa i koniec? - zapytała z pełną buzią czekolady.
- No tak. No może trochę się sprzeczaliśmy, no ale ...
    Stwierdziłam, że nie będę jej mówić o naszych śmiechach, czy o ,,prawie" pocałunku.  Ma ważniejsze problemy na głowie. Poza tym nie lubię gadać na taki temat. No może czasem lubię, ale... Nie o nim. Nie o tym Ashu, przy którym tak dziwnie się czułam. Pozytywnie dziwnie. Nigdy się tak nie zachowywałam. Nigdy nie czułam dreszczy w ciele. Nigdy nie miałam takiego pociągu fizycznego do żadnego chłopaka. Nie w takim stopniu. Nawet w żadnym.
    Z tego, co usłyszałam wcześniej od Ridii(wiele razy), wszystkie symptomy wskazują na zauroczenie się. No dobra, może jest przystojny, może jest seksowny, uroczy, pociągający i... ALE nie zakocham się. Wiem przecież dobrze, że jest palantem. No może już nie w takim stopniu, ale...
- Dea? - pomachała pustym opakowaniem od czekolady - kontaktujesz?
- Co? - zamrugałam - Tak. Tak.
- To o czym mówiłam?
- No ... Em...
-Właśnie! Nie słuchasz mnie bo bujasz w obłokach - wstała z podłogi i się rozciągnęła. Po chwili oblizała usta i zamyśliła się na chwilę - Tak sobie myślę, czy zacząć jeść cipsy, czy zaczekać na pizze. Chociaż właściwie mam ochotę na lody, z ... - oblizała się jeszcze raz- Mmm. Z bananem.
Zmierzyłam ją, ale nic nie odpowiedziałam. Boże, gdybym ja była w ciąży, to bym na pewno nie jadła tylu rzeczy.
- PIZZA Z LODOMI! - wrzasnęła uradowana a ja pokazałam jej odruch wymiotny. Pognała po telefon, który leżał na szafce nocnej koło łóżka i wybrała numer do pobliskiej pizzerii.
- Dzień dobry - odezwała się po chwili - Chciałabym zamówić dwie największe ...
    Patrzałam się na nią i aż serce mi się krajało. Ona- zawsze odpychająca miłość, troszcząca się tylko o siebie i swoją figurę, lubiąca nieźle się zabawić-będzie miała dziecko! To aż wręcz nie możliwe.
   Cieszę się przynajmniej, że poprawiła sobie humor. Już nie płakała, nie zasmucała się, ale myślała tylko o jedzeniu. A to już lepsze. Chociaż z drugiej strony nieco... obrzydliwe. Zawsze dziwiłam się kobietom w ciąży z powodu porannych mdłości i zaprzyjaźnienia się z kiblem(lub zlewem, kto jak woli). Ale widząc na co ma ochotę Ridia-sama bym się tam znalazła.
    Uśmiechnęła się promiennie kiedy zobaczyła, że jej się przyglądam i puściła do mnie oczko. Podała adres i rozłączyła się.
- Dobra, mamy 20 minut. Teraz mi powiedz ...- usadowiła się na łóżku i zaczęła grzebać mi w torbie - ... jakie masz filmy. Mam nadzieję że jakieś ściągnęłaś z Brad'em Pitt;em, bo oprócz jedzenia, mam ochotę także na niego - uśmiechnęła się figlarnie.
- Jakieś tam z pewnością mam - podeszłam do okna i zasłoniłam rolety - I na pewno znajdziesz jakieś w twoim guście - rzuciłam się na łóżko obok niej i zaczęłam się jej przyglądać.
- O co Ci chodzi? Ciągle się na mnie gapisz, a wiesz że tego nie lubię ... - wstała i podeszła do plazmy wiszącej na ścianie. Włączyła i podłączyła do niego pendrive.
- Nic, po prostu ... - usiadłam wygodniej i założyłam sobie kosmyk włosów za ucho - Tak na Ciebie patrzę i aż nie mogę sobie Ciebie wyobrazić w roli ...
- Matki - potwierdziła nie patrząc na mnie. Wzięła do dłoni pilot i zaczęła przeglądać tytuły filmów - Wiem, wiem. Też sobie to przemyślałam. Ale zobaczyłam to z innej perspektywy. Oczywiście, są wady. I to ogromne...-przerwała na chwile, przechyliła głowę i aż podskoczyła- O cholera! Masz Pan i Pani Smith?! To oglądamy!
- Ridia! - wrzasnęłam żeby się opamiętała.
- Co? - zapytała zdziwiona a potem wydała bezgłośne ,,Aa" i usiadła koło mnie - No to tak. Przemyślałam to wszystko. Oczywiście najpierw wypisałam wady na kartce-wyzwiska w szkole, czy nawet na ulicy, otyłość, wymioty, młody wiek, sprawy rodzicielskie, koszty utrzymania, a co dopiero jeszcze jeśli Michael mnie porzuci-a to na prawdę możliwe.
- Nie przeginaj - spojrzałam na nią surowo.
- Ale taka prawda. No oczywiście istnieje taka możliwość, że nadal ze mną zostanie. Ale musisz przyznać mi rację, że szansa jest 50% na 50%. Jeżeli teraz założę, że mnie zostawi, lepiej przez to przejdę. Chociaż... - spojrzała na sufit w zamyśleniu - .. I tak będzie ciężko. Teraz staram się o tym nie myśleć. Co będzie to będzie. W moim stanie lepiej nie zamartwiać się na zapas - schyliła się, aby sięgnąć paczkę cipsów. Otworzyła je strasznie szeleszcząc - Oczywiście do tego dochodzi mieszkanie: nie mam zamiaru mieszkać z Michaelem. Jestem za młoda na to - zaśmiała się pod nosem i wzięła jednego cipsa do ust - Biorąc pod uwagę moją sytuację, to strasznie śmiesznie brzmi, wiesz? - dodała ze śmiechem - No więc bym musiała zostać w domu. Z domu na bank mnie wyrzucą. U Ciebie może i mogę parę nocy przenocować, ale spójrz prawdzie w oczy. To jest... niemożliwe. Dziecko i ja nie możemy długo u Ciebie zostać. Nie będzie to komfortowe ani dla mnie, ani dla Ciebie.
- No ale ...
-Żadne ale. Po prostu nie - wzięła kolejne do ust i kontynuowała z pełną buzią - Tak więc dużo jest wad. Nie będę miała już życia prywatnego, skończy się moje... dzieciństwo, a do tego już będę dorosłą osobą, która musi pracować na utrzymanie. Więc za dobrze by nie było... Ale. - znowu się schyliła, ale tym razem po sok pomarańczowy, który także leżał na podłodze - Są też zalety. Może nie ma ich za dużo, ale ... są większe. Będę miała swoją małą cząstkę mnie, swoją małą księżniczkę - już chciałam coś powiedzieć ale uciszyła mnie podnosząc rękę - Z góry zakładam, że to będzie dziewczynka. Nie masz co protestować. - uśmiechnęła się do mnie - Będę kupowała jej miniaturowe ciuszki, zabaweczki, patrzała jak rośnie, kupowała jej kredki ... Aż w końcu będę musiała zamykać drzwi za chłopakami, którzy za nią się oglądają... - Westchnęła głośno rozkoszując się swoją wizją - No i będę mamą. To wspaniałe uczucie czuć, jak coś się w Tobie rodzi. Drugie Ty. - wzięła moją dłoń i przyłożyła sobie do brzucha - zapamiętaj te rozmiary brzucha, bo niedługo Twoja siostrzenica będzie o wiele, wiele większa - uśmiechnęła się, a ja przytuliłam ją do siebie, aż pociekła mi łza.
- Ri, tak się cieszę ... - uściskałam ją mocniej - że dajesz sobie radę. Pamiętaj, że zawsze znajdziesz poparcie u mnie. W każdej sytuacji. W każdym problemie. W każdej porze dnia i nocy.
- Puść mnie-udała zachrypniętą- bo mnie jeszcze udusisz.
    Posłusznie ją puściłam i ucałowałam ją w policzek. Ridia, trzymając nadal w dłoni pilota, nacisnęła play i włączył się film. Położyłyśmy się na łóżko obok siebie, a ona wtuliła się we mnie.
- Dziękuję, że jesteś. Nie wiem co bym w tej chwili bez Ciebie zrobiła.

***

    Otworzyłam powoli oczy. W pokoju panowała już jasność, a z zasłon przebijały się płomyki światła. Przekręciłam się leniwie na bok w kierunku Ridii, ale jej nie było. Zamknęłam ponownie oczy, żeby dać sobie trochę czasu na przebudzenie swojego umysłu. Ale długo to nie trwało, gdyż  zaburczało mi w brzuchu i poczułam jak wszystko idzie mi do góry. Nie czekając za rezultat, wstałam szybko i z zasłoniętą buzią wbiegłam do łazienki. Kątem oka widziałam, jak przyjaciółka siedzi na podłodze i kurczowo trzyma się kibla.
    Nie zostało mi nic innego jak chwycić się zlewu.
    Co za kwas.

***

Drogi pamiętniku. 
Wiem, że już dawno nie pisałam, ale miałam za dużo na głowie. 
Może nie dużo, ale fakt, że miałam pisać znów bezsensowne tematy do Ciebie, to od razu mi się odechciało. No a teraz muszę Ci się zwierzyć z wielu rzeczy. ISTOTNYCH. 
Po pierwsze, najważniejsze, moja przyjaciółka jest w ciąży. Stwierdziłyśmy, że jutro po szkole pójdziemy do ginekologa zapisać się na wizytę. Zrobimy USG. Zobaczymy który tydzień. 
Najbardziej boli mnie fakt, że ona nadal nie jest przekonana powiedzieć Michaelowi o tym. Bo w końcu on jest ojcem, a powinien o tym wiedzieć. No ale to już jej sprawa, kiedy ona zechce mu o tym powiedzieć. Jutro wybiorę się razem z nią, zobaczymy co nam lekarz powie, a potem pomyślimy o całej reszcie. 
Po drugie, może nie ważne, ale stanowczo dziwne. Jestem chora. No albo się zatrułam. Wymiotowałam dzisiaj od rana, aż do wieczora. Jak sam wiesz, nigdy nie choruję. Co najwyżej kichnę kiedy poczuję kurz. Albo zakaszlę przy jakimś dymie. I wiesz o tym bardzo dobrze, że mam odporny żołądek na wszystkie najdziwniejsze rzeczy. Dlatego to mnie dziwi. Może w końcu jakaś bakteria zdołała się przedostać do moich wnętrzności? Jest to zarazem wyśmienite, jak i fatalne. 
Po trzecie, poznałam chłopaka. 



- O kurka, jak Ty fatalnie wyglądasz- stwierdziła Ridia, kiedy zobaczyła mnie na korytarzu wchodząc do szkoły. 
- Dziękuję - uśmiechnęłam się ponuro - Całą noc wymiotowałam. W końcu stwierdziłam, że zrobię sobie przerwę i o czwartej poszłam spać. Ale budzik o siódmej nie dał za wygraną, więc tak oto ja-zombie przyszłam do szkoły na godzinę ósmą - spojrzałam na nią - Poza tym, Ty także nie wyglądasz jak miss świata.
- Miałam ten sam problem. Chyba przedobrzyłyśmy sobie z tą pizzą ... - założyła kosmyk za ucho i ruszyła powoli w kierunku klasy - W ogóle ten nowy jest teraz tematem plotek w szkole. I żeby tylko w szkole. Laski wyglądają przez drzwi żeby tylko go ujrzeć. A łazienki są wypchane od dziewczynek z błyszczykami - zaśmiała się ale po chwili zaczęła kaszleć - fuck. Gardło już mam za bardzo zjechane od wczorajszego dnia. 
- Yhym - Pokiwałam głową. Dopiero po chwili zorientowałam się, że cała jestem spięta. 
- A! No i zgadnij do jakiej klasy chodzi. 
    Znam swoje szczęście w nieszczęściu. 
    I wcale nie muszę zgadywać. 

***

    Weszłam do klasy powolnym krokiem, żeby uchwycić wszystkie spojrzenia. Ale nie znalazłam Asha. Usiadłam w ławce obok drzwi, zarzuciłam torbę na blat i zaczęłam szukać zeszytu od fizyki. Ridia usiadła obok mnie i odwróciła się, żeby przywitać się z Amelią i Robem. 
    Byli parą od roku, ale nadal wyglądali jakby się tylko przyjaźnili. Choć muszę przyznać, że poza szkołą, jeśli sugerować się plotkami, spędzają większość czasu zamknięci w pokoju i nawet rodzice przestali im przeszkadzać. 
    Już planowałam wyciągnąć zeszyt, ale nagle ręce zaczęły mi się trząść i zamglił mi się wzrok. Podniosłam głowę i zobaczyłam wchodzącego boga sexu z rękoma w kieszeniach. Miał na sobie odpiętą flanelową szarą koszulę w kratę, biały t-shirt który obściskiwał jego mięśnie, ciemne spodnie i buty za kostkę. 
   Odwrócił wolno głowę w moim kierunku i się uśmiechnął. Odwzajemniłam mu tym samym, choć właściwie usta same mi szły w uśmiech. 
- Dea, na śmierć zapomniałam. Doris miała mnie na fizyce poduczyć na francuski. Nie będziesz zła jeśli ... - spojrzałam na nią i pokręciłam głową wbrew woli - Dzięki - pocałowała mnie w policzek i uciekła na koniec sali. 
    W tej samej chwili, kiedy ona zniknęła, na jej miejsce pojawił się czarny plecak. Podniosłam wzrok.
- Nie masz nic przeciwko? - zapytał Ash. Znowu pokręciłam głową - Jakaś dziś jesteś małomówna. I źle wyglądasz.
- Dzięki - odpowiedziałam ponuro i wyjęłam zeszyt. 
- To nie miało tak zabrzmieć- usiadł zwrócony w moim kierunku - Coś się stało?
- Nic - pokręciłam głową i odetchnęłam łapiąc ciężko powietrze, które teraz dzieliłam razem z nim - po prostu chora jestem. 
- Chora?- powtórzył już ze zdziwieniem. 
- No tak. Pewnie zatrułam się pizzą - stwierdziłam i od razu zbluzgałam siebie w myślach PO CO MU TO WSZYSTKO MÓWISZ.
- Możliwe - zaczął szperać w plecaku, położył zeszyt i długopis na stół po czym się zaśmiał pod nosem. 
- Znowu się ze mnie śmiejesz? - zdziwiłam się, ale kiedy usłyszałam tą jego melodię, śmiech, od razu poprawił mi się humor. 
- No może troszkę - spojrzał rozbawiony na mnie - zauważając fakt, że dźwigałem tony jedzenia i słodyczy na wasz wieczorek to wam jeszcze było mało i zjadłyście pizze. 
- Boo.. Miałyśmy ochotę - wzruszyłam ramionami i także się zaśmiałam. Faktycznie, dziwnie to wygląda. 
- Już drugi raz się przy mnie śmiejesz - stwierdził zadowolony. 
- Widzisz? Masz szczęście. - uśmiechnęłam się - Zostajesz tu na stałe? - nagle zdał się oparzony, otworzył zeszyt i zaczął po nim gryzmolić. 
-To zależy od losu - stwierdził beznamiętnie.
- Przepraszam, nie chciałam ... - także otworzyłam zeszyt i zaczęłam przeglądać notatki z poprzedniej lekcji. Jednak nic mi nie wpadało do głowy. 
- Nie no spoko - odetchnął po chwili i się uśmiechnął nadal na mnie nie patrząc - chodzi o to, że nie wiadomo co przyniesie los. Mogę zostać na stałe, a także w każdym momencie wyjechać jeżeli źle się potoczy. 
- Rozumiem.
- A tak w ogóle w piątek urządzam parapetówę. Całą szkołę zapraszam. Wpadniesz? 
- Mmm... Jajasne - zająknęłam się.
- To dobrze, bo słyszałem że rzadko kiedy wychodzisz.
- Ja? Skąd? Kto Ci to powiedział?
- A to nie prawda?- uniósł brew.
- No prawda... Skąd wiesz? - nie odpuszczałam
- Powiedzmy, że w mieście każdy za bardzo głośno gada - uśmiechnął się - A głównymi tematami rozmów ludzi jesteś Ty.
- Przykro mi - wzruszyłam ramionami - Ale teraz będziesz musiał słyszeć na ulicy tylko o sobie. Przewyższyłeś mnie popularnością - zrobiłam smutną minę - Co ja teraz pocznę?
- Na pewno jakoś dasz rade, miss popularności - zadrwił i w tym momencie wszedł nauczyciel fizyki i cała klasa zamilkła.



1 komentarz:

  1. Zmienisz tą czcionkę? ;p Ogólnie spoko. Czytanie długo mi zajęło, bo domyślałam się w niektórych miejscach co to za słowo. ;) Ach'a już lubię. Imię Ridii mnie troszkę drażni ;< .

    OdpowiedzUsuń