___________________
Po lekcji Ridia złapała mnie przy drzwiach.
- I jak kochana? Nasz Romeo umówił się z tobą w końcu?-figlarnie puściła oczko.
- Co?- zbłąkałam się nadal roztrzęsiona, że koło niego siedziałam- Nie. Znaczy tak. Znaczy nie mnie, tylko nas. Właściwie całą szkołę.
- Co? O co Ci chodzi?
- W piątek urządza parapetówkę. Na całą szkołę.
- Co?! Świetnie! Wręcz znakomicie! Ej.. - przerwała na chwilę - Czemu nie słyszałam żadnej ploty na temat imprezy? Szkoła już dawno powinna trąbić o tym.
- Boo... Nas pierwsze zaprosił.
- Co?! Zarąbiście! - aż podskoczyła z radości.
- Co zarąbiście? - odezwał się ktoś obok nas. Odwróciłyśmy się, a koło Ridii szedł Michael z pogodną i zdziwioną miną.
- Ten nowy urządza imprezę w piątek - rzekła nadal szczęśliwa przyjaciółka - I oczywiście wszyscy są zaproszeni.
- O. Świetnie - odezwał się także uradowany, po czym złapał przyjaciółkę za pas i przyciągnął do siebie - A teraz dawaj buziaka. Cały weekend się nie odzywałaś więc coś mi się należy.
I się pocałowali, a ja stałam na uboczu, kiedy ludzie przechodzili między nami. I się zastanawiałam, kiedy nadejdą takie chwile w moim życiu.
***
- Hej Jenny! - zawołała Ridia - dawaj do nas!
Nadeszła pora lunchu. Słońce przygrzewało, więc z paczką znajomych postanowiliśmy zjeść na trawniku obok szkoły. Każdy odpakowywał swoje kanapki, inni wychodzili na zewnątrz z fast foodami ze szkolnego bufetu. Chłopacy chowali się za drzewami przed monitoringiem i palili papierosy. Ridia przesunęła się bliżej Michaela robiąc miejsce Jennie. Po chwili jednak wrzasnęła strzepując z kolana niewielkiego pająka.
- Na litość boską! Nadajesz się do opery! - wrzasnął Travis, jeden z bliskich kumpli Michaela z drużyny footbolowej. Teatralnie zakrył uszy.
- Na prawdę, nie masz z czego się nabijać?- odwarknęła poprawiając dekolt.
- Ten pająk serio mógłby Cię zjeść.
- Widzisz? Wszyscy mają na mnie ochotę - odwróciła się w stronę Michaela i dała mu całusa w policzek.
- Uważaj co mówisz, bo jeszcze tego pająka znajdę i wyrwę mu wszystkie nogi - uśmiechnął się do niej.
- I wtedy przez ciebie będzie padać! - zaśmiała się Jenna.
- Ja i tak mam swoje słoneczko przy sobie - odpowiedział patrząc się ciągle na Ridię.
- Uwaga! Uwaga! Zaraz będę wymiotował! - rzekł Travis podnosząc ręce do góry z petem w dłoni.
- I ja też! - zawtórował mu Johnny.
- Rzygam tęczą - powiedziała któraś z dziewczyn.
I wszyscy zaczęli się śmiać. Odkręciłam wodę i upiłam łyk zerkając na parking szkolny.
Stał oparty o samochód i do kogoś telefonował. Zdawał wrażenie niezmiernie zdenerwowanego. W końcu jednak zamknął oczy, odetchnął głęboko i się uśmiechnął wypowiadając ostatnie słowa, po czym się rozłączył. Schował telefon do kieszeni i zerknął na mnie puszczając mi oczko.
I w tej chwili butelka wyślizgnęła mi się z rąk i resztki wody wylały się na mój dekolt. SZLAK.
- haha. Nie wiedziałem, że dziś są wybory miss mokrego podkoszulka - odezwał się Denis - Ale widać, że wygrywasz.
- No. Chociaż mogłaś nie wkładać dziś stanika - dodał Travis.
- Chłopcy, opamiętajcie się trochę - upomniała ich Jenna - Trochę kultury czasem wam nie zaszkodzi. Chodź ze mną Dea do łazienki osuszyć to trochę - złapała mnie za rękę i odciągnęła zanim cokolwiek zdążyłam powiedzieć. W ostatniej chwili złapałam torebkę i ruszyłam obok niej - czasem na prawdę zachowują się jak durnie.
- Wiem. Przywykłam do ich zachowania - prychnęłam z pogardą - W dzisiejszych czasach chłopacy myślą tylko swoim członkiem.
- Właśnie.
Już miałam ciągnąć za klamkę od wejścia szkolnego, ale ktoś mnie uprzedził i otworzył je na oścież pierwszy.
Ash.
- Widzę, że za gorąco Ci było - spojrzał znacząco na mój dekolt - No albo chciałaś wzbudzić u chłopaków jeszcze bardziej pożądanie. I to Ci się udało zważając na reakcję twoich kolegów - uśmiechnął się rozbawiony.
- Nie twój interes - naburmuszyłam się.
- Nie no, nie chciałem Cię urazić - odparł szybko, po czym przytrzymał nogą drzwi i zdjął przez głowę swoją koszulę. Jego mięśnie się napięły i aż zaparło mi dech w piersiach - Masz, żebyś za bardzo się nie peszyła.
- Dam sobie radę - ruszyłam w stronę korytarza, jednak jego ręka mnie zatrzymała. Poczułam przyjemne mrowienie, gdzie nasze skóry się zetknęły. Jednakże on szybko mnie puścił.
- Nalegam - wyciągnął dłoń w której trzymał swoją szarą koszulę i spojrzał mi się głęboko w oczy. Dwa czarne pociski, które z każdą sekundą wbijały mi się głębiej w oczy nie pozwoliły mi odmówić. Spojrzałam się w dół, aby uniknąć jego spojrzenia i wyciągnęłam rękę.
- Dobra, ale po tej lekcji od razu ci oddam.
- Nie ma sprawy - uśmiechnął się zadowolony. Wzięłam od niego koszulę i włożyłam ją przez głowę. Była trochę za duża i szeroka, ale za to strasznie miękka w dotyku. Poczułam na sobie jego zapach i aż zakręciło mi się w głowie.
- Dzięki - powiedziałam półgłosem.
- Luzik. Do zobaczenia na lekcji - posłał mi jeszcze jeden uśmiech i wyszedł za drzwi.
Stałam chwilę nieruchomo, zapominając że Jenna jest koło mnie.
- Dziewczyno! Ty go znasz? No znaczy wiem, że go znasz, bo chodzi do tej samej klasy i z nim siedziałaś, ale ... Do jasnej cholery. Czemu nie powiedziałaś ... Czemu nic nie mówiłaś, że znasz go .. bardziej?!
- Co? O czym Ty mówisz. - zakręciłam się - W prawdzie go nie znam.
- Jak to nie? Przecież widać już z daleka, że jesteście ze sobą blisko. Coś was łączy? - uniosła jedną brew i skrzyżowała ręce na piersi.
- Co? Nie! Nie.
- Jasne. Widziałam po jego i twoim wzroku. Czuć chemię już z daleka.
- Nie, na prawdę nie. Parę razy się spotkaliśmy przypadkowo, no i ... zazwyczaj się kłócimy.
- No co Ty. I nic więcej? Wyglądacie, jakbyście znali się blisko. Bardzo blisko. Jakbyście byli zakochani.
Przez ułamek sekundy miałam przed oczami wspomnienie ,,bliskiego pocałunku". Jeszcze sekunda, a bym poznała nie tylko jego bliżej, ale także jego wspaniałe wyrzeźbione usta. Czy to możliwe, że gdyby ten telefon nam nie przeszkodził, bylibyśmy... parą? Nie! Ja go nie znam, po za tym do siebie nie pasujemy. Zawsze jak jestem obok niego owszem, świat wywraca się do góry nogami, ale także czuję ... frustracje. Czuję, że nie możemy być kiedykolwiek razem, bo jesteśmy od siebie bardzo różni.
- Nie byliśmy, nie jesteśmy i nigdy nie będziemy zakochani - zakończyłam rozmowę i weszłam do sali długo przed dzwonkiem, zostawiając Jenne na korytarzu. Nawet nie miałam już ochoty pójść do toalety się wysuszyć.
***
- No ja słyszałam o tym, ale musiałam zobaczyć na własne oczy by uwierzyć! Jaki on jest uroczy! - wrzasnęła i z podskokiem usiadła na krześle obok.
- O czym Ty mówisz?- zdziwiłam się.
- No z tą koszulą!
- A tak... Skończ proszę ten temat - stwierdziłam i zaczęłam szperać w torbie by odszukać zeszyt od historii.
- No jak tam chcesz - powiedziała i także zaczęła szukać w torebce - CHOLERA! Zapomniałam napisać tego zadania na historie. Co tam było? ... Aaa. Sporządzić notatki i wypisać ciekawe mity które nas interesują.
- O kuźwa. Zapomniałam. - walnęłam pięścią w stół - Ale pewnie jakiś tam pamiętam.
- A ja nie. Mam nadzieję że mnie nie zapyta. Wtedy to będę miała kichę na chacie.
I w tej właśnie chwili wszedł nauczyciel. Usiadł wygodnie na krześle i czekał aż wszyscy uczniowie wejdą do sali. Niedługo po tym wszedł Ash. Jego biały t-shirt opinał jego mięśnie i wzbudzał u innych dziewczyn ciężki oddech. Na szczęście nie tylko ja tak mam. Usiadł parę ławek za nami z Doris. Aż ciśnienie mnie podskoczyło. Na każdej lekcji siedzi z inną dziewczyną, a one ślinią się i głupio uśmiechają trzepocząc rzęsami. Idiotki.
- No chyba to wszyscy - powiedział pan Tonny i stanął koło tablicy - Tak więc dzisiaj kontynuujemy poprzedni temat, czyli mitologię grecką. Pamiętam, że zadałem wam pracę domową. Kto chętny do przeczytania notatek z poprzedniej lekcji? - ucichł na chwilę i spoglądnął na całą klasę, ale kiedy nie zobaczył żadnej ręki uniesionej uśmiechnął się rozbawiony - Widzę, że każdy tu jest nieśmiały . Dobra, notatki odpuszczam, ale parę osób musi się zgłosić do odpowiedzi i opowiedzieć nam jakiś najciekawszy mit. Tak więc, pytam się jeszcze raz: Ktoś chętny? - poszperał znowu wzrokiem po sali, jednak znowu zrobił rozkapryszoną minę i westchnął oburzony - To ja wybieram. Dea. Jaką przygotowałaś dla nas historię? - dopiero teraz zauważyłam, że przestałam oddychać i głośno wypuściłam powietrze. Wstałam.
- Panie Tonny, nie jestem przygotowana do zajęć. Ale z pamięci mogę coś opowiedzieć.
- Mów proszę. Chodź na środek sali - wskazał ręką miejsce. Znowu głośno odetchnęłam i zrezygnowana poszłam w wyznaczone przez niego miejsce. Oparłam się o ścianę, by choć trochę wyglądać na rozluźnioną, mimo że w środku trzęsłam się jak diabli. I to nie dlatego, że się wstydzę jak ludzie na mnie patrzą. To dlatego, że oprócz nich patrzy się ktoś jeszcze, a do tego mam jeszcze JEGO koszulę. I wracamy do punktu wyjścia: Ludzie jeszcze bardziej zaczęli się mi przyglądać i szeptać między sobą. Cholera.
- Proszę mów - ponaglił mnie.
- Tak więc... Swoimi słowami opowiem.
- Na to właśnie liczymy.
- Więc... Dawno dawno i jeszcze raz dawno temu, kiedy światem rządzili bogowie greccy, no i oczywiście rzymscy, urodziło się pewne dziecko boskie, które nie posiadało żadnych mocy. Bogowie oburzeni tym faktem strącili go do Hadesu - świata podziemnego. Tam, od najmłodszych lat, uczył się od tytana sztuk walki. Szkolił się i szkolił, aż w końcu wyrósł na przystojnego i walecznego mężczyznę. Jednakże, że od dziecka był wygnańcem, uczył się wszystkiego nienawiścią. Dlatego stał się bogiem, ale krwawej wojny. Często sypiał z boginiami, ale stałą jego partnerką była Afrodyta, dzięki której zrodziła mu syna Erosa- naszego dzisiejszego kupidyna. Afrodyta jednak zdradzała swojego lubego, Hefajstosa, z młodym bogiem, którego imię nadali mu Ares. No albo Mars. Jego wrogiem była przede wszystkim Atena która była nie tylko boginią mądrości, ale także sprawiedliwej wojny. Jako jedna z nielicznych nie poszła z nim do łóżka. Możliwe, że dlatego, bo była wieczną dziewicą.
- Bardzo dobrze. Ale nie musiałaś zaznaczać z kim on i ona szli do łóżka. Pamiętaj, że tak sobie wymyślili Grecy i Rzymianie. - klasa wybuchła stłumionym śmiechem.
- No to logiczne, przecież to tylko mitologia.
- No tak, tak. I jeszcze jedno: Czemu wybrałaś ten mit?
- Bo kiedy po raz pierwszy go przeczytałam, serce zaczęło mi się krajać, że dziecko, które było takiej samej krwi jak oni, ale nie posiadało ich mocy, zostało wygnane na okrutny los. I dzięki temu stał się podły i rządny krwi.
- Dziękuję, dostajesz bardzo dobrą ocenę. Możesz usiąść. - ruszyłam szczęśliwa do ławki i usiadłam - Teraz Sophia. Jesteś przygotowana?
- Właściwie to mam krótką notatkę o Persefonie.
- To proszę wyjdź na środek i mów - spełniła polecenie i schowała dłonie w rękawy.
- No to... Persefona była córką Demeter. Kiedy bawiły się na łące, Hades wyłonił się z ziemi i kiedy zauważył piękną Persefonę, porwał ją i uwięził w swoim królestwie, oraz poślubił. Demeter płakała, aż w końcu poszła do Hadesu i zażądała, by uwolnił ją. Hades zgodził się, że przez pół roku, od początku jesieni do końca zimy Persefona będzie z nim, a przez następne pół roku w świecie żywych.
- Dobrze. Coś jeszcze?
- Nic.
- A jaki związek ma ta historia z Grekami? Co sobie tym tłumaczyli?
- Że... Nie wiem... - Klasa znowu zaczęła się cicho śmiać, po czym od razu umilkła kiedy pan Tonny podniósł ostrzegawczo rękę.
- No zastanów się. Powiedziałaś, że przez pół roku będzie z matką, a przez pół roku z mężem...
- Hmm... To znaczy, że jak Hades będzie ją miał, nadejdzie mroźny czas?
- Blisko - zwrócił się twarzą do klasy - Grecy tak tłumaczyli zmiany pór roku. Kiedy Persefona została wypuszczona, wszystko zaczęło kwitnąć, rosnąć i oczywiście było ciepło. Kiedy zaś była u Hadesa, to - jak koleżanka wam powiedziała - wszystko więdło, umierało i nadchodził, że tak powiem : mroźny czas. No dobrze. Dobra ocena, za mało informacji. Możesz usiąść. Ash. Znalazłeś ten wiersz o którym Ci mówiłem? - Ash wstał i podszedł do niego z kartką w dłoni. Podał mu go, Pan Tonny kiwnął mu głową i kazał mu usiąść. Klasa patrzała na nich z zaciekawieniem - Dobrze. Chciałbym wam przestawić krótki, ale zrozumiały wiersz anonimowego greka. Wsłuchajcie się.
Stoją na górze dwaj bogowie,
Którzy przygotowują się na wielkie podboje
Kobieta mężczyzna, przez los przeciwnikami
Lecz nadszedł czas, gdy zostali sami
Swą nienawiść wymienili na uczucia
Ta historia ich dzieci poucza.
Bo zawsze pojawia się trojański koń.
Lecz nie poddawaj się, do serca dąż.
- Oczywiście - kontynuował - jest to wiersz zmodyfikowany. Został wyryty na skale, lecz przez lata został uszkodzony. Jak myślicie, o kim on pisze?
- O Persefonie i Hadesie? - Zapytała Sophia.
- Nie.
- O Afrodycie i Hefajstosie? - zapytał ktoś z tyłu.
- Nie. Inne sugestie?- wszyscy siedzieli cicho czekając, aż ktoś udzieli prawidłowej odpowiedzi. Pan Tonny przeniósł wzrok na mnie unosząc brew na znak zapytania.
- O Atenie i Aresie - wyjąkałam pół głosem.
- Dobrze. Tak więc jakiś grek opisał, że jednak Atena i Ares mieli romans.
- To czemu nie jest to zawarte w mitologii? - zapytałam.
- Bo nie wszystkie informacje muszą wyjść na światło dzienne. Czasem fajniej potrudzić się i znaleźć zbiór informacji w setkach miejsc, a nie w jednym tomie książki. Nie uważacie? Grecy słynęli nie tylko z rzeźb, ale także przez logiczne myślenie. Przecież prawie nic nie jest uwzględnione o Atenie i Aresie w mitologii. Tylko, że są wrogami. Zauważyliście? Żadnej wzmianki o tym, że rozmawiali ze sobą, żadnej wzmianki o tym, że chcieli siebie zabić. - rozglądnął się po całej klasie - Więc mitologia uczy nas, żeby czytać między wierszami. A w takim razie co uczy nas ten wiersz?
- Że nie zawsze los musi wskazywać na jedno - powiedział Ash.
- To znaczy? Rozwiń wypowiedź.
- Ares był rzekomo bogiem złym, który miał w głowie tylko nienawiść. Nienawidził tak samo ludzi, jak i bogów. Kochał za to wojny, ale tylko te krwawe. Nie lubił także ludzi. Był cudzołożnikiem. Wszystko wskazuje na to, że faktycznie pochodził z podziemia. Ale to tylko dlatego, że myślał, że ma taki być, jeśli został wygnany do krainy cienia. Innej przyszłości u siebie nie widział. Tak samo logiczne jest, że Atena, wieczna dziewica, mimo że piękna, która ma w głowie niesłychaną mądrość i na dodatek służy sprawiedliwej sprawie, jest wrogiem Aresa. Dwoje ludzi, którzy są tak niesłychanie odmienni, nie mogą stać się kumplami, a co dopiero kochankami. Bo tak osądził ich los.
- Bardzo dobrze. Kontynuuj.
- Tak więc wiersz nam mówi, że nawet jeśli są różnice między nimi, to w jakiś niewyjaśniony, nieracjonalny sposób przybliżyło ich to do siebie i się w sobie zakochali. Można z tego wywnioskować, że trzeba dopatrzeć się drugiej drogi, nawet jeśli jest widoczna tylko jedna.
- Dobrze. Dobrze. Można także wywnioskować z ostatnich słów, że życie nie jest prostą drogą. Jest z górki i pod górkę. Tak jak mówi ,,Bo zawsze się pojawia trojański koń. Lecz nie poddawaj się, do serca dąż" . Czyli mimo wzlotów i upadków, mimo wszelkich katastrof na tej drodze, musicie dążyć dalej, gdzie was serce poniesie. Chcecie zdobyć karierę zawodową? Albo mieć mustanga z 1968r ? Proszę bardzo. Wszystko zależy tylko i wyłącznie od was.
- Nie dość, że ciacho, to jeszcze inteligentny - szepnęła mi na ucho Ridia, a ja aż podskoczyłam - Powinnaś się dziewczyno za niego brać - powiedziała i odsunęła się bazgrząc coś w zeszycie.
Fakt. Mało spotykanych jest chłopaków, którzy są aż tak piękni i do tego tak inteligentni. Ale to i tak nie zmienia faktu, że jest jak inni - każdy facet myśli tylko o jednym. Albo tylko JEDNYM narzędziem, które ma pomiędzy nogami.
Nie ma faceta idealnego. Dlatego czuję potrzebę, aby znaleźć jego wadę i go rozbroić.
- Więc nie myślcie, że wszystko jest z góry przesądzone - usłyszałam głos pana Tonniego, po czym skoncentrowałam się na biciu mojego serca, które schowało się pod koszulą Asha.
***
Ciemność. Wszędzie ciemność.
Rozglądam się dookoła, próbując na marne zauważyć choć małe światełko.
Czy ja umarłam? Nie. To tylko moja wyobraźnia. Mój sen.
Słyszę głośne odgłosy. Przekrzywiłam głowę w prawą stronę, potem szybko na lewą. Nic. Nawet żadnej szarości, tylko sama pusta czerń.
Cholera.
Zachłysnęłam się z przestrachem powietrzem. Okazało się, że te odgłosy pochodziły od mojego głośnego, niemiarowego oddechu. Nie mogę zrównać oddechu. Nie mogę...
Kurwa.
Słuch mi się wyostrzył. Przez to, że nie widzę, mój zmysł słuchu stał się ostrzejszy. Teraz słyszę także głośne bicie mojego serca. Bardzo szybkie bicie...Jednak coś jest nie tak. Za szybko bije jak na mnie. Nawet kiedy jestem cholernie przestraszona, bicie serca nie zlewa się jak jeden ciąg jakieś cholernej melodii ...
Dea, uspokój się- ponaglam się. Wdech i wydech. Już. Nie ma się czego bać. Teraz rozeznaj się w swoim położeniu. Może jest jakaś klamka? Albo włącznik światła? - pytam samą siebie.
Wyciągam dłoń, aby przypadkiem nie wpaść na ścianę i poklepałam stopą podłogę, sprawdzając czy leży coś na ziemi. Pusto. Uh. Jakiś postęp za nami. Dobra, teraz krok do przodu. Pusto. Następny krok. Pusto. I następny, następny, następny...
Cholerna pustka. Nic tu nie ma. Odwróciłam się w drugą stronę zirytowana.
Dobra, podsumowując. Nie ma żadnych ścian, nie ma żadnych mebli, jestem ja i jest tylko czerń, jedna śmierdząca czerń ...
Właśnie! Pociągnęłam nosem, aby sprawdzić woń tego pomieszczenia. Może coś mi to podpowie...
Cholera. Poczułam. Wciągnęłam jeszcze raz. Ugięły mi się kolana. Skądś znam tą woń. Ale nie mogę sobie przypomnieć skąd... Jest taka intensywna, nietypowa ... cudowna. Powąchałam jeszcze raz. Cudoo...
Wyciągnęłam rękę. Może odpowiedź stoi tuż przede mną?
Wstrzymałam oddech.
Wstrzymałam krzyk.
Wstrzymałam uginanie nóg.
Bo odpowiedź stała tuż przede mną.
Dotknęłam wierzchem dłoni opiętego materiału. Pogładziłam chwilę, przejeżdżając w dół i w górę. Ciepła, nierówna powierzchnia. Kojąco-uspakajająca w dotyku.
Zatrzymałam dłoń.
Cholera.
To się unosi. I opada. Zanim cokolwiek zdążyłam zrobić, krzyknąć, zwiać w większą ciemność usłyszałam:
- Do serca dąż...
_________________________________________
No więc tak : Tylko tyle mam napisane. Nie wiem kiedy dodam tutaj następny rozdział, bo muszę napisać.
Co do 'Serce Śmierci' i 'Drzwi Przeznaczenia' - nie wiem kiedy także dodam, gdyż mam brak czasu. Muszę wysilić się i napisać, ale...
No.
Jak coś, to macie mój kontakt:
Aleksjia@gmail.com
gg: 6619666
Mam nie tylko zaległości ze swoimi blogami, ale również z waszymi. W najszybszym, wolnym czasie postaram się nadrobić.
Pozdrawiam :)